O sukcesach, planach sportowych i … Schwarzeneggerze rozmawiamy z Kacprem Szczepaniakiem – aktualnym Mistrzem Polski Amatorów CX

O sukcesach, planach sportowych  i … Schwarzeneggerze rozmawiamy z Kacprem Szczepaniakiem – aktualnym Mistrzem Polski Amatorów CX

Zapraszamy na wywiad ze zwycięzcą największego w naszym kraju kolarskiego cyklu przełajowego Scott Cyclocross Challenge, wielokrotnym medalistą Mistrzostw Polski, jednym z nielicznych kolarzy rywalizujących skutecznie w Belgii, uchodzącej za światową stolicę kolarstwa przełajowego.
Kacper Szczepaniak jest reprezentantem Polski, a także aktualnym Mistrzem Polski Amatorów CX. Na co dzień mieszka w Gorzowie Wlkp.

Od naszego rozmówcy dowiemy się m.in. jak to jest „objechać” Petera Sagana oraz dlaczego w Polsce nie mamy aktualnie tej rangi kolarzy (przykład wspomnianego Słowaka, ale też Michała Kwiatkowskiego bądź Rafała Majki).

Aktywne Pomorze: Gratulujemy koszulki Mistrza Polski i zwycięstwa w popularnym cyklu przełajowym ściany zachodniej – Scott Cyclocross Challenge.

Kacper Szczepaniak: Dziękuję bardzo.

AP: Dlaczego jako młody chłopak wybrałeś kolarstwo? Mogłeś zapewne spełniać się w różnych innych sportach…

KS: Ojciec Kazimierz startował w wyścigach, gdy ja wraz z bratem Pawłem mieliśmy wtedy odpowiednio 3 i 4 lata. Po każdym powrocie taty z zawodów czy też ze zgrupowań, rozpakowywaliśmy jego torbę. Ubieraliśmy kolarskie ciuchy, kask i … urządzaliśmy wyścigi po pokoju. Byłem zatem skazany na rower (śmiech). A tak poważnie już od dzieciństwa stało się to moją pasją. Mały chłopiec, który tak naprawdę jeszcze całkiem dobrze nie chodził, już jeździł na trzykołowym rowerze.

AP: Pamiętasz swoje pierwsze starty?

Pierwszy raz stanąłem na starcie w wieku 6 lat u Tadzia Jasionka (aktualnie prezes lubuskiego OZKol – przyp. red.). Były to zawody w Przytocznej – dookoła jeziora – pod hasłem „Szukamy kolarskich talentów”. Bardzo ciężki wyścig – zwłaszcza sekcja na plaży po piachu (wtedy była dla mnie najtrudniejszym elementem, dzisiaj stanowi raczej mój atut…). Mimo iż kolarze byli dużo starsi, nie dojechałem ostatni i otrzymałem nagrodę dla najmłodszego zawodnika – żółtą poduszkę z wizerunkiem Lecha Piaseckiego. Oczywiście stała się moją ulubioną. Wszędzie ja zabierałem. Tak więc od 11 Listopada 1996 r. systematycznie startowałem w wyścigach przełajowych i szosowych. Naturalnie zawsze chciałem być NAJLEPSZY!!!

AP: Zatem jak długo musiałeś czekać na pierwsze zwycięstwo?
KS: Na pierwsze zwycięstwo musiałem poczekać niemal 2 lata. Zazwyczaj startowałem z chłopakami starszymi o rok, a gdy udawało mi się skutecznie z większością wygrywać, to w peletonie zawsze był mój brat Paweł który niestety wtedy był poza moim zasięgiem.

Pierwsze moje zwycięstwo to kryterium uliczne w Przytocznej z okazji obchodów 1 lub 3 Maja 1998. Pamiętam jak dziś kiedy oderwałem się od startu reszcie stawki i jechałem „na solo” tuż za operatorem telewizyjnym z TVP. Wieczorem była retransmisja w telewizji, gdzie dostrzegła mnie moja wychowawczyni. Była bardzo dumna, że jej ulubiony uczeń osiągnął taki sukces.

AP: Skoro zostałeś niejako skazany na kolarstwo, jak wyglądała Twoja pierwsza prawdziwa „kolarzówka”?

KS: Moja pierwsza kolarzówka… Hmm… Trzeba przyznać, że kiedyś było inaczej. Samemu musiałem zrobić duży upgrade sprzętu – tym bardziej, że byłem za mały na rozmiar „28”. Tak naprawdę każdy rower był ważny w mojej karierze. Pierwszą, na której startowałem, była różowa damka przywieziona z niemieckiej wystawki. To bardzo wyjątkowy rower – dwa „biegi” w tylnej piaście. Kolejnym był Romet 26’. Nie była to stricte kolarzówka, ale po lekkim tuningu (był baranek i owijka z taśmy izolacyjnej) wyglądał profesjonalnie.
Pierwsza prawdziwa kolarzówka to DIAMANT przywieziony z niemieckiego klubu trenerowi Zbyszkowi Głębockiemu. Był na „normalnych” 28-calowych kołach. Oczywiście siodełko było maksymalnie opuszczone, praktycznie siedziałem na ramie, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Pamiętam, że trzy noce nie spałem z przejęcia. Piękne czasy!

AP: Wygrywałeś pierwsze wyścigi szosowe. Kiedy wyspecjalizowałeś się w przełajach?

KS: Pierwsze zwycięstwo odniosłem właśnie na szosie. Było to kryterium uliczne, które charakterystyką przypomina nieco przełaje. Latem jeździłem szosę, a zimą przełaj. Z większymi lub też mniejszymi sukcesami.
Tak naprawdę trudno mówić o specjalizacji w młodszych kategoriach. Na tym etapie trzeba być dobrym w każdej odmianie kolarstwa. Latem ścigałem się na szosie i torze z takimi zawodnikami jak Kwiatkowski, Gawroński, śp. Artur Komisarek, a na arenie światowej m.in. z Peterem Saganem. Mam kilka medali Mistrzostw Polski z tego okresu.
Przełajowi natomiast poświęciłem się nieco bardziej w wieku młodzieżowca, kiedy zacząłem odnosić sukcesy na arenie międzynarodowej. Wybrałem cyclocross, bo to dla mnie najpiękniejsza odmiana kolarstwa. Musisz być w niej bardzo wszechstronny i zarazem doskonały technicznie. Jest to sport indywidualny, gdzie możesz liczyć wyłącznie na siebie, a nie na resztę zespołu.
AP: Jesteś jednym z najlepszych sportowców w historii polskiego kolarstwa. Jak wyglądała Twoja droga klubowa?

KS: Na samym początku miałem wyłącznie wsparcie rodziców, następnie był UKS HAJDUK ZWIERZYN, kolejnym klubem LKS POM STRZELCE KRAJEŃSKIE, krótki epizod w polsko-włoskiej grupie Corratec, po czym ponownie POM Strzelce Kraj., a ostatecznie jeździłem w najlepszej ekipie przełajowej na świecie -TELENET FIDEA CYCLOCROSS TEAM.

AP: Wspomniana ekipa rzeczywiście robi wrażenie. Byłeś w Belgii. Jak tam jest?

KS: Bardzo, bardzo, profesjonalnie. Dopieszczony każdy detal, nie musisz się martwić o nic. Masz jedynie wygrywać! Większość ekipy była zdziwiona, gdy po rozgrzewce (zjeżdżając z rundy) myłem rower lub sam między wyścigami majstrowałem przy sprzęcie wyręczając mechanika.

AP: Muszę poruszyć też ważną kwestię. Legenda niesie, że objechałeś Petera Sagana. I to niejednokrotnie!

Tak, kilka razy się udało. Z Peterem ścigaliśmy się na szosie i przełaju. Pamiętam jak Peter zapytał mnie na starcie największego wyścigu w Belgii „AzenCross Loenhout” ile powietrza upuścić. Przyznam szczerze, że pytanie mnie trochę zaskoczyło. Wtedy udało mi się zwyciężyć. Peter zakończył chyba na 6 miejscu.

AP: Nie tak dawno mieliśmy całkiem zdolną młodzież, która z powodzeniem walczyła w największych wyścigach kolarskich…

KS: Kiedyś funkcjonowała bardzo dobra szkoła. W połączeniu z nowymi technikami treningowymi przynosiła ona wymierne efekty. Wszyscy zawodnicy jeździli na przełaju, a następnie zimą, w okresie przygotowawczym do sezonu letniego, na ostrych kołach w rowerach z błotnikami.

Specjalizacja powinna pojawiać się w wyższych kategoriach wiekowych, natomiast młodych trzeba uczyć wszystkiego – toru i przełaju – gdzie doskonalimy wszechstronność i opanowanie roweru w krytycznych sytuacjach. Tak naprawdę świat idzie do przodu, a polskie kolarstwo przełajowe praktycznie nie istnieje. Kiedyś nie było wcale lżej.

Aby osiągnąć sukces trzeba poświecić się w 200% od najmłodszych lat, a cel do którego dążymy musi stać się obsesją. Pamiętam jak na wyścigu dzieci w Bieganowie byłem zbyt mały aby pokonać kłodę – przeszkodę, która sięgała mi wtedy do szyi. Rodzice pomagali swoim pociechom, a mój tata powiedział: „musisz sobie poradzić sam, w życiu nikt Ci nie pomoże”. Wtedy płakałem, ale dziś mu dziękuje, bo miał rację.

AP: Czym jeździ Aktualny Mistrz Polski Amatorów???

KS: Przełaj : GIANT TCX ADVANCED PRO DISC,

Szosa : GIANT PROPEL ADVANCED DISC SL

Jeśli chodzi o MTB to aktualnie nie posiadam, ale marzy mi się Anthem Advanced PRO 0. Latem jeżdżę „szosę”.

AP: Najlepszy film?

KS: Pearl Harbour z Benem Affleckiem.

AP: Najlepsza bądź ulubiona książka?
KS: Mike Tyson – Tyson. Żelazna ambicja oraz „Pamięć Absolutna”. Nieprawdopodobnie prawdziwa historia mojego życia – Arnold Schwarzenegger.

AP: Największy autorytet. I dlaczego?

KS: Przyznam szczerze, że lubię oglądać motywujące filmy Arnolda Schwarzeneggera, człowieka któremu nikt nie dawał szans na sukces, a dzięki wytrwałości i ciężkiej pracy stał się ikoną. Bardzo cenię ludzi, którzy są zdeterminowani i dążą do sukcesu czy to w sporcie, życiu lub biznesie. Szczególnie kibicuję tym, którzy zaczynają od zera.

AP: Sram, Campagnolo czy Shimano???

KS: Shimano – wychowałem się na Shimano i jeśli chodzi o precyzję i technologię Japończycy zawsze mają wszystko idealnie dopracowane. Mniej awaryjne i prostsze w serwisie.

AP: Makaron czy ryż przed wyścigiem?

Ryż – w sezonie startowym. Żona się śmieje, że dostanę skośnych oczu…

AP: Pies czy Kot?

KS: Pies – PROPEL.
AP: O czym marzy Kacper Szczepaniak?

KS: Jeśli chodzi o marzenia sportowe to nie chciałbym zdradzać. Jeśli chodzi o życiowe marzenia spełniły się – mam wspaniała rodzinę.
AP: Gdybyś jednak nie był „skazany” na kolarstwo, czy widziałbyś siebie w innym sporcie?

KS: Ciężko jest mi to sobie wyobrazić, gdyż całe moje życie było skierowane w jednym rowerowym kierunku. Myślę jednak, że w każdej dziedzinie najważniejsza jest praca, upór i samozaparcie. Jedno jest pewne – koszykarzem i siatkarzem przy wzroście 175cm raczej byłbym słabym.

Jakie masz plany startowe w nadchodzącym sezonie letnim?

K.S. Plany na sezon letni – szykuję się do najważniejszego wyścigu w moim życiu, który odbędzie się w drugiej połowie lipca. Na świat przyjdzie mój potomek i już wiem, że będzie to syn. Być może historia zatacza koło … 😉

Dziękujemy Kacper za poświęcony nam czas. Życzymy Ci wyłącznie sukcesów w Twoim najważniejszym „wyścigu”.

Od redakcji: narodziny potomka Kacpra zbiegną się z trwającym wtedy Tour de France… Może historia rzeczywiście lubi zataczać koło. 🙂

rozmawiał: Przemek Chabas Chabasiński
zdj Jarek Dulny – Fotografia sportowa