Rowerem ze Szczecinka do Poznania w wieku 60 lat? Dlaczego nie? Pasja i sport nie znają granicy wieku

Rowerem ze Szczecinka do Poznania w wieku 60 lat? Dlaczego nie? Pasja i sport nie znają granicy wieku

Zapraszamy na wywiad z Panią Józefą Włodarczyk.
60-letnia mieszkanka Szczecinka potwierdza, że pasja i sport nie znają granicy wieku. Pani Józefa jest osobą bardzo ambitną, pozytywnie nastawioną do życia, wciąż stawiającą sobie kolejne sportowe wyzwania. Realizacja jej aktywnych planów wymaga sporo pracy i zaangażowania. Zapraszamy na wywiad z rowerzystką, która potrafi czasem pokonać trasę ze Szczecinka do…Poznania. Dowiecie się jak należy przygotować się na tak długi dystans i co zabawnego może się przydarzyć w czasie jazdy.

Kiedy rozpoczęła Pani swoją przygodę z jazdą na rowerze?

Od dziecka bardzo lubiłam rower, bardzo lubiłam jeździć. Wiadomo, że jako dziecko nie jeździłam daleko, ale rower był dla mnie zawsze na pierwszym miejscu.

Kiedy postanowiła Pani pojechać do Poznania rowerem po raz pierwszy i skąd pomysł na aż tak długą trasę?

To było 2 lata temu. To był sierpień. Dlaczego tak długa trasa? Dlatego, że syn sobie ze mnie żartował. Mówił: Mamo, jeździsz tak dużo na rowerze, może do mnie do Poznania się wybierzesz? – A ja na to: nie widzę problemu… Powiedziałam tylko: znajdź mi taką trasę, abym nie jechała “jedenastką”. Polecił mi wtedy drogę przez Wągrowiec i Murowaną Goślinę. Stwierdziłam, że dam radę, nawet założyliśmy się, że dojadę – śmieję się Pani Józefa.

Polub naszą stronę na Facebooku
i dołącz do wciąż rosnącego grona czytelników na Pomorzu!

W jaki sposób należy przygotować się do tak długiej trasy?
Przede wszystkim trzeba to wszystko poukładać w głowie. I trzeba sobie wmówić, że człowiek da radę, że nie ma innej opcji. Należy wziąć ze sobą przede wszystkim dużo wody – elektrolity, które są bardzo potrzebne i sok pomidorowy. Świetnie sprawdzają się na trasie również pomidorki koktajlowe, baton zbożowy, sezamek i banan.

Jak często robi Pani przerwy w trasie?

To zależy od długości trasy. Do Poznania, co 20 km trzeba zrobić przystanek. Najlepiej nigdzie nie siadać, jedynie postać i rozluźnić mięśnie. Nie są to długie przerwy, mniej więcej 5-10 minut. W połowie trasy jedna z nich powinna być nieco dłuższa – około godziny – np. na zupę i kawę. Ja wyjechałam o 6 rano i byłam w Poznaniu po godz. 20.00. Na miejscu się wykąpałam, przespałam, i… praktycznie rano byłam gotowa do drogi powrotnej. Syn jednak schował mój rower. Stwierdził, że mnie nie puści. Ale ja bym wróciła – mówi zadowolona Pani Józefa.

Kiedy robię krótsze trasy – po 70 – 80 km – wracam do domu, biorę prysznic i jestem gotowa do dalszej drogi.  

Czy przydarzyły się Pani na trasie jakieś ciekawe lub zabawne historie?

O tak! Jechałam akurat do Poznania. Córka znalazła dla mnie skrót przez las. Zabłądziłam. Na dodatek na drogę wyszedł mały dziczek, całe szczęście bez lochy. Patrzyliśmy sobie w oczy. W końcu tupnęłam i zaczęłam dzwonić dzwonkiem żeby go przegonić. Zawróciłam do głównej trasy, przez co nadrobiłam dobre 30 km. Od tej pory na skróty nie jeżdżę. Jak to mówią – kto sobie drogę skraca, ten do domu nie wraca.

Jak reagują znajomi na wieść, że wybiera się Pani w tak długie trasy rowerowe?

Sporo osób mi nie wierzy, myślą, że to niemożliwe. Co niektórzy zapewne zazdroszczą…pewnie sami by tak chcieli. Rozmawiałam z wieloma rowerzystami, którzy jeszcze się nie odważyli pojechać tak daleko.

Początkowo przez tydzień jeździłam bliższe trasy i w końcu zdecydowałam się pojechać do Poznania. W domu też mi nikt nie wierzył. Po prostu wstałam rano, ubrałam się tak, aby nikt o niczym nie wiedział. Cały czas jednak „byłam na Endomondo”, więc można było mnie śledzić przez Internet. W czasie odpoczynku był od razu telefon – „Mamo, co się dzieje?!”. Za każdym razem musiałam uspokajać najbliższych. 

Jakie ma Pani porady dla osób, które pragnęłyby się wybrać na tak długą trasę?

Myślę, że nie należy się od razu porywać na tak długą trasę. Trzeba troszeczkę pojeździć. Zrobić najpierw 60, 80, 100 km i dopiero można wyruszyć w trasę. Na pewno, żeby tak z marszu nie wsiąść i nie pojechać. Trzeba najpierw przygotować mięśnie i psychikę.

Czy odbyła Pani wycieczki rowerem równie daleko jak do Poznania?

W Słupsku byłam. Córkę wyciągnęłam ze sobą, ale potem miałam troszkę wyrzutów sumienia, bo jej pod koniec było ciężko. Jeżdżę dużo w okolicach – Połczyn Zdrój, Barwice, przez Grzmiąca i Iwin, także taka trasa weekendowa wychodzi około 100 km. Ja w ogóle nie używam samochodu latem, bo rower to jest mój pojazd i ja się nim wszędzie poruszam.

Jakie ma Pani sportowe plany na przyszłość?

Marzy mi się objechać w około Polskę. Żeby mi ktoś taką trasę obrał, żebym ruchliwymi ulicami nie jechała, to mi się marzy. Koleżankę też zaraziłam i mówi, że chętnie by pojechała na dłuższa wycieczkę, na przykład do Kołobrzegu. W końcu to niedaleko tylko 100 km. Na pewno jeszcze Częstochowa. Mam przygotowaną tą trasę co jeżdżą pielgrzymki i oni pokonują ją w tydzień, ale ja ją zrobię w 3 dni. Fakt, że musiałabym być blisko schroniska, aby wziąć prysznic, telefon naładować, trochę się zregenerować. Ale przede wszystkim prysznic, bo wtedy człowiek jest jak nowo narodzony. Po górach tak samo, chodzimy razem po górach, wracam z wypadu biorę prysznic i mówię idziemy z powrotem.

Czy chciałaby Pani za zakończenie przekazać kilka słów dla naszych czytelników?

Życzę każdemu, żeby takiego bakcyla podłapał, znalazł swoją pasję i cieszył tym co robi. Dziękuję bardzo.